Młoda studentka zjawia się w pokoju, w którym odbywają się egzaminy ustne. Niby wszystko jest tak, jak trzeba: biała bluzka, czarna spódnica, a w ręku indeks. Jednak dekolt jest nieco głębszy niż na co dzień, a nogi nieco bardziej odsłonięte. Sytuacja staje się jasna, gdy dziewczyna wyciąga lizaka z torebki i wkłada go do ust. Brzmi jak początek taniego porno? Być może, ale to autentyczna sytuacja, która miała miejsce na uczelni. Trudno w to uwierzyć? Okazuje się, że wielu wykładowców otrzymuje co roku propozycje seksualne w zamian za dobrą ocenę z egzaminu.
- Sytuację z lizakiem opowiadał mi mój dobry znajomy, jeszcze zanim zacząłem pracować na Uniwersytecie Warszawskim. Na początku też nie mogłem w to uwierzyć, ale teraz sam obserwuję studentów i choć wiem, że tego typu sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, to jednak mają miejsce – opowiada jeden z młodych wykładowców. Najbardziej interesujące jest to, w jaki sposób padają propozycje.
Szybki numerek za wpis w indeksie
- Jeśli chodzi o propozycje seksualne, to sytuacja jest najmniej czytelna. Ludzie nie pojawiają się z przysłowiową kopertą w ręku, tylko np.: w wyzywającym stroju” – opowiada wykładowca, który poza zajęciami na uczelni, pracuje jako nauczyciel w liceum. – Zazwyczaj jest to dość prowokacyjne zachowanie, które wydaje się być czytelne. Wielu kolegów opowiadało mi o tym, że ze względu na strój czy słownictwo wyprosili studenta z sali – dodaje. Jeśli chodzi o strój, mamy wówczas do czynienia z białą koszulką rozpiętą nieco za nisko, spódnicą, która odsłania uda, a czasem pokazuje fragment pończochy.
- Żeby było ciekawiej, słyszałem o dwóch przypadkach, kiedy to mężczyźni próbowali zrobić wrażenie na wykładowcy strojem, więc to nie jest tak, że tylko dziewczyny posuwają się do podobnych kroków – wyjaśnia. Jeśli chodzi o zachowanie, zazwyczaj nie padają bezpośrednie propozycje, a przynajmniej nie od razu. Zaczyna się od spoufalania. Czasem są to pytania dotyczące życia osobistego egzaminującego profesora, innym razem komplementy. Kolejnym krokiem jest propozycja wspólnej kawy, lunchu lub kolacji – dodaje.
- Kiedy to nie daje pożądanych efektów, padają bezpośrednie propozycje. Zwykle zaczyna się to od pytań: czy nie można tego załatwić w jakiś inny sposób – opowiada wykładowca.
Praca w przyszłości
Nie zawsze chodzi wyłącznie o zaliczenie. Wiele studentek przyznaje się do romansu z wykładowcami z zupełnie innych powodów. Zdarza się, że np.: mimo różnicy wieku, ktoś imponuje wiedzą, jest wzorcem do naśladowania.
- Pamiętam, że poszłam porozmawiać z moim wykładowcą na początku trzeciego roku. Wzięłam swoje CV i poprosiłam, żeby mi podpowiedział, w jakim kierunku mam iść krok po kroku tak, aby to, co robię, miało sens – opowiada Julita, która przyznaje się do relacji z osobą z uczelni.
- Zaczęło się od niewinnej konsultacji, później umówiliśmy się na kawę na mieście i sprawy jakoś same tak się potoczyły. Muszę jednak przyznać, że jak dzisiaj o tym pomyślę, to aż ciarki przechodzą mi po plecach. Byłam młoda i nieodpowiedzialna. Raz uprawialiśmy seks po zajęciach w jego gabinecie. Wtedy to mnie bardzo kręciło, dziś uważam to za totalną głupotę – mówi dalej.
Romans zakończył się po kilku miesiącach, jednak wspomniany wykładowca przypomniał o sobie jeszcze raz po kilku latach. - Zadzwonił do mnie i zapytał, czy nadal zajmuję się marketingiem w sieci. Opowiedział mi o dużej firmie, która szuka osoby na podobne stanowisko i polecił mnie. Pracuję tam od trzech lat – dodaje.
A może kolczyki?
O tym, że seks nie jest jedyną formą załatwiania egzaminów w sytuacji, kiedy student nie może ich zdać normalną drogą, nikogo nie trzeba przekonywać. Różnego rodzaju łapówki zdarzają się dużo częściej. Zaczyna się od drobnych prezentów typu: pióro czy biżuteria, a kończy niekiedy na samochodach czy remontach mieszkania.
- Podczas tegorocznej sesji moja koleżanka dostała kawę. Opakowanie wyglądało niepozornie, dopiero wtedy, kiedy się dokładnie przyjrzała, zauważyła, że od drugiej strony przyklejone były złote kolczyki.
Jak jeszcze można załatwić wpis w indeksie? Żeby zachować pozory przyzwoitości, sięga się po korepetycje. - Koledzy wspominali mi, że jest to bardzo popularna metoda. Rodzice zjawiają się i proponują wykładowcy konkretne pieniądze w zamian za to, że pomoże ich dziecku przygotować się do egzaminu, z którym nie może sobie poradzić. Zwykle gdzieś między wierszami dochodzi do pewnego rodzaju transakcji: ja płacę, ty mi dajesz pytania, które pojawią się na zaliczeniu” – mówi wykładowca.
Ci, których seks czy pieniądze w zamian za zaliczenie są normalną praktyką, zawsze znajdą metody na to, by obejść system. Pozostaje tylko zadać sobie pytanie: kto jest bardziej winny: ci, którzy dają czy ci, którzy biorą? (asz/pho)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz