Jeden z tatuaży Moniki, fot. A. Majewska Każda kobieta chce być piękna, chce poprzez swój wygląd wyrazić siebie. O to chodzi w modzie. Ale są kobiety, które zamiast kupna torebki czy wizyty u fryzjera wolą iść do salonu tatuażu. Monika, Gosia, Luiza – mają na ciele po kilka barwnych rysunków. I należą do coraz liczniejszej w Polsce grupy... dziewczyn z tatuażami. Do studia Jah Love Tattoo na warszawskim Mokotowie schodzi się po krętych schodkach. Już od progu wchodzących wita szum maszynki do tatuowania. W środku, na wygodnej leżance, siedzi skulona dziewczyna. W oczach ma łzy. A na plecach... na jej plecach, Adolf Laskowski, jeden z właścicieli studia, tatuator, „maluje” za pomocą tuszu i igieł motyw roślinny. Czerwony, otwarty kwiat lilii w otoczeniu pąków, liści, łodyg. Zostanie na całe życie. Ale żeby go mieć, płacząca dziewczyna spędzi na kozetce kilkanaście godzin – i w dodatku słono zapłaci, ponad 1000 zł. Monika z wygodnej kanapy w poczekalni obserwuje całą scenę. Patrzy ze współczuciem na siedzącą w głębi młodą kobietę. Zna ten ból, to zaciskanie zębów – ale i uczucie: „Wow, ale piękne!”, które pojawia się tuż po zrobieniu tatuażu. – Zawsze jest tak, że gdy cię boli, przysięgasz sobie, że już nigdy więcej. Ale jak zobaczysz efekt w lustrze, zapominasz o cierpieniu i zostaje ci tylko radość i satysfakcja, że masz na swojej skórze coś tak fajnego. Dzieło sztuki – mówi Monika. Monika i jej dwie koleżanki, z którymi wpadła odwiedzić zaprzyjaźnionych tatuatorów, mają nieformalny status „przyjaciółek studia”. Każda z nich odbyła tu kilka sesji tatuażu i... zaprzyjaźniły się z właścicielami. Ludzi, którzy dzielą wspólną pasję, wiele przecież łączy. ODWAGA I PRZEKORA
Na kanapach siedzą: Monika, 22 lata. Filigranowa blondyneczka o twarzy aniołka. Ma tatuaże na stopach, brzuchu, palcach dłoni, przedramionach i ramionach – w tym jeden w trakcie konstruowania. To różowo- czarne cętki, jak u lamparta. W pierwszej chwili ma się wrażenie, że... spod koszulki z krótkim rękawem wystaje Monice druga bluzka. Ale nie. To po prostu jej skóra. Oprócz tego Monika ma dziesięć kolczyków. I marzenie, by samej kiedyś wykonywać malunki na skórze. Już nawet zaczęła. Gosia, 28 lat. Nie da się jej nie zauważyć, mijając na ulicy. Kolorowy strój („Lubię barwy, dają mi energię!”), kolczyk nad wargą (jedyny!). Na powiekach – kreski zrobione eyelinerem w stylu lat 60. Jak u Marilyn Monroe, którą Gosia uwielbia i z której udziałem filmy namiętnie ogląda. Puszysta blond grzywka, odcinająca się od ciemnych półdługich włosów, to też trochę hołd dla Monroe. Gosia ma trzy tatuaże, ten największy, na ramieniu, będzie dokończony za kilka dni. Jest dziełem Maćka Sikorskiego, który prowadzi Jah Love Tattoo razem z Adkiem. Jeszcze nie do końca wiadomo, co znajdzie się na tym tatuażu. Gosia w pełni zaufała Maćkowi, którego zna od dziesięciu lat, robił wtedy jej pierwszy tatuaż: jaszczurkę; teraz stała się fragmentem kolorowej i skomplikowanej kompozycji. Gosia tylko powiedziała Maćkowi, co lubi: kreskówki, filmy Tima Burtona, żywe kolory. A on wymyślił cały ten świat, który namalował na skórze jej ramienia. I tak: jest kreskówkowy kurczak oraz rosiczki. Na liściu siedzi jaszczurka, w tle widać śmieszne grzybki. Dużo się dzieje na tym drobnym ramieniu jednej Gośki. Luiza, 35 lat. Gładko zaczesane włosy, elegancki, spokojny makijaż – Luiza od niedawna zajmuje się zawodowo wizażem i stylizacją. Mąż, dwójka dzieci i... dwa tatuaże. Pierwszy, zrobiony dziesięć lat temu, to był niewielki szaro-czarny kwiatek na plecach. Mniej więcej dwa lata temu Luiza zdecydowała się powiększyć wzór – z kwiatka rozwinął się zapierający dech w piersiach motyw na całe plecy. Jej drugi tatuaż dopiero powstaje: na boku, w talii – będzie bardzo kolorowy. Dziewczyny nie są wyjątkami. Tatuaż stał się modny, kolorowe ozdabianie skóry weszło na salony. Agnieszka Chylińska, Doda, Tomasz Karolak z dumą prezentują swoje tatuaże. To już nie są czasy, gdy rozpływające się kontury kotwic i gołych bab wyzierały spod rękawów panów z adnotacją „karany” w kartotece. Dziś tatuaże nie budzą lęku. Wymagają jednak mocnego charakteru. – Trzeba być odważnym, żeby zdecydować się na tatuaż, zwłaszcza duży. Bo zaraz mnóstwo osób, z rodzicami na czele, powie ci: „Zwariowałaś?! A jak potem nie będziesz mogła znaleźć pracy?” – przyznaje Gosia. Z drugiej strony, jak mówi Maciek Sikorski, spora część klientów rekrutuje się spośród pracowników korporacji. Na co dzień ubrani w identyczne garnitury i krawaty, marzą, by mieć coś osobistego, wyjątkowego. Tylko – gdzie na to miejsce? Ano, pod garniturem. Można sobie wbrew niemu myśleć: „OK, w pracy jestem tylko urzędnikiem bankowym w białej koszuli, księgową w szarej garsonce. Ale pod spodem! O! Tam jestem naprawdę sobą!”. ZAPIS ŻYCIA
Choć główną grupę klientów studiów tatuażu stanowią ludzie między 25. a 40. rokiem życia, ochota na zrobienie tatuażu pojawia się zwykle wcześniej. – I jeden, i drugi dziadek mieli tatuaże, takie typowo marynarskie. Jak byłam małą dziewczynką, pocierałam je i dziwiłam się: co to za rysunek, który nie schodzi? Fascynowało mnie to i chyba już wtedy chciałam też mieć coś takiego – wspomina Gośka. Ale z pierwszym tatuażem musiała zaczekać do pełnoletności – tatuatorzy w profesjonalnych studiach zawsze sprawdzają dowody osobiste. Wybrała z katalogu motyw jaszczurki. Bo jej się spodobała. Wtedy właśnie Gosia poznała Maćka Sikorskiego. Trafiła do niego ponownie dwa lata temu, z nietypowym zleceniem: miała ze sobą zdjęcie ukochanego psa Aresa. Zmarł półtora roku wcześniej. – Byliśmy razem czternaście lat. To był mój pierwszy pies, i będzie ostatnim. Moja wielka miłość. Pamiętam dokładnie dzień, gdy podczas spaceru w parku zrobiłam mu zdjęcie, które potem posłużyło za wzór. Ten pies tak dużo mi dał. Chciałam, żeby był ze mną już do końca życia. Dziś, kiedy oglądam tatuaż w lustrze, widzę Aresa jak żywego, biegnącego do mnie z roześmianym pyskiem. I też się uśmiecham – mówi Gosia. Zdarzają się klienci, którzy proszą o wykonanie portretów swoich zwierząt, ale też i ludzi. Bywają tacy, którzy chcą mieć swój własny portret. Dla miłośników tatuażu skóra to nie tylko powłoka ciała, to także rodzaj pamiętnika, blogu, za pomocą którego demonstrują siebie: to co kochają, co jest dla nich ważne, to, jacy są. – Dlatego tak istotny jest wybór tatuatora. Trzeba znaleźć nie tylko kogoś, kto się na tym zna, ale z kim też nawiąże się specjalną więź. Kogoś kto cię zrozumie – radzi Monika. Tym bardziej że – jak mówi Maciej Sikorski – obecnie prawie nie wybiera się tatuaży z katalogu. Klient przychodzi albo z własnym pomysłem, który tatuator musi ubrać w kreskę, w wizję, albo ze zdjęciem: psa, tygrysa, kwiatu. „Wyrazić siebie”, takie jest najgłębsze pragnienie osób, które pukają do drzwi Jah Love Tattoo i innych salonów. Ale przecież ci ludzie znajdują i inne pola ekspresji dla tego, co im w duszy gra. Gosia wyszukuje w sklepach kolorowe ciuchy, farbuje włosy. Lubi się wyróżniać na ulicy, być inna niż rówieśniczka, która stoi obok. Luiza i Monika są zafascynowane modą. Luiza zaczyna pracować jako wizażystka, doradza innym kobietom, jak stworzyć własny, niepowtarzalny wizerunek. Monika uczy się w szkole charakteryzacji filmowej, chce mieć własne studio fotograficzne, projektować ubrania. Czy tatuaże czasem im przeszkadzają? Rzadko, ale... Luiza tak wybiera suknie z dekoltem na plecach, by tatuaż ładnie w nich wyglądał. Romantyczne sukienki w różyczki odpadają! Monika zmieniła kolor włosów z rudego na blond, żeby pasował do panterki na ręce. POKAZAĆ SIĘ ŚWIATU
Bo tatuaże nie do wszystkiego i nie do każdego pasują. Monika pochodzi z małego miasteczka na Mazurach, 25 tysięcy mieszkańców. Z początku zdarzało jej się słyszeć niewybredne komentarze, choć z czasem wszyscy przywykli. Teraz mama mówi do niej pieszczotliwie: „Moja mała panterko”. Gośka kiedyś usłyszała, że „chyba asfalt jej się wylał na plecy”. Jej rodzice z początku nie byli zachwyceni nową pasją córki. A mężczyźni? – Mało mnie to interesuje. Jakby się któremuś nie podobało, to jego problem! Zresztą, ja nie składam się tylko z tatuażu, mam oczy, włosy, osobowość i całą resztę. Nie będę oglądała się na cudze opinie – twardo deklaruje Gosia. Monika dodaje: – Jeśli należysz do środowiska, w którym tatuaże to część kultury, wcześniej czy później znajdziesz partnera z tatuażami. W przypadku Luizy jej pierwszy, niewielki wzorek nawet spodobał się rodzinie. Gorzej było, gdy rysunki zaczęły się rozrastać. Mąż Luizy też postanowił zrobić sobie tatuaż – dwa lata po żonie. Dzisiaj ma smoka, rybę... Wzory są jednak w takich miejscach, że łatwo je ukryć pod ubraniem. Bo choć dzieciom Luizy kolorowe ozdoby na skórze mamy i taty bardzo się podobają, ona zdaje sobie sprawę z tego, że nie wszyscy muszą być tak tolerancyjni. Nie chciałaby narazić dzieci na przykre komentarze kolegów, dlatego na wywiadówkach nie kłuje w oczy innych rodziców i nauczycieli swoimi tatuażami. Jednak w nobliwych strojach Luiza czuje się po prostu źle. Niedawno organizowała pokaz makijażu i musiała wystąpić w eleganckiej, spokojnej sukience. Po kilku godzinach czuła się w tym stroju tak sztywna i nieswoja, że bezpośrednio z pokazu przybiegła do studia, do Maćka i Adka. Podpatrzeć, co robią, odetchnąć. Ani Luzie, ani Gosi, ani Monice nie zdarzyło się mieć problemów z pracą z powodu tatuaży, choć słyszały o takich przypadkach. Ale one nie pracują w firmach, gdzie obowiązują z góry ustalone reguły i oficjalne stroje. W korporacji pracowała tylko Monika – i tylko przez trzy miesiące. Odeszła nie przez tatuaże, ale dlatego, że przeszkadzały jej sztywne zasady i biurowe życie. Dziewczyny z tatuażami wysoko cenią swoją wolność, możliwość realizowania i wyrażania siebie. I w wyglądzie, i w życiu. Ubierają się kolorowo, uprawiają sporty ekstremalne. Jak Monika, która kocha snowboard i windsurfing, czy Gosia, która jako wolontariuszka opiekowała się skoczkami narciarskimi podczas zawodów na Wielkiej Krokwi w Zakopanem. I jest takich dziewczyn coraz więcej. W Jah Love Tattoo kobiety stanowią dwie trzecie klientów! – Wolę pracować z kobietami. To przyjemniejsze. I kobiety często chcą mieć po prostu ładne rzeczy, a nie czaszki, piszczele i płomienie. Wiele jest takich, które przyjdą raz, a potem pojawiają się znowu – opowiada Maciek Sikorski. Luiza, gdy zakiełkuje u niej pragnienie posiadania na skórze nowego wzoru, czeka pół roku, rok, bo może przejdzie. Inaczej, jak twierdzi, miałaby już na sobie tatuowany garniturek... Gosia, która kończy trzeci wzór, marzy o czwartym. Chciałaby jakiś motyw z filmów ukochanego reżysera, Tima Burtona. Dziewczyna, która przez kilka godzin płakała z bólu na kozetce podczas tatuowania, staje przed lustrem. Rzut oka na plecy. Ogromny kwiat jest jeszcze opuchnięty, wokół rysunku widać czerwone obwódki. Ale efekt jest! Dziewczyna ociera łzy, poprawia makijaż. Uśmiecha się. Ból już się nie liczy. Liczy się tylko to, że za dwa tygodnie – gdy skóra się zagoi – będzie mogła pokazać całemu światu czerwoną lilię, jakiej nie ma nikt. Czy nie o to właśnie w tym wszystkim chodzi? http://www.kobieta.pl/uroda/twarz-i-cialo/zobacz/artykul/dziewczyny-z-tatuazami/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz